poniedziałek, 9 lutego 2015

Capitulo Dieciséis "Mogę być Twoim lekiem na ból..."




Oh my one, I'm so happy that you've got so far.
I know the good, the great is working you like a charm.

Oh my one, rushing away
With a bag full of bones.
I know the place you left,
Still won't leave you alone.

The crow, the cat, the bird and the bee,
I'm sure they would agree,
That my one is falling for tricks;
Smoke and mirrors playing your wit.

A hue and cry waiting to blow
Under your skin, wherever you go
Still I wish that I knew
The taste of something that good.

Każdy dzień był jak ułamek sekundy. Ułamek takiej małej wieczności, drobnej nieskończoności, ich własnej. Dwa cienie uwikłane w czas, w swojej osobistej kołysance. 

Ich twarze już dawno wyryły się w głowie, szarpiąc boleśnie za jakieś fragmenty serc, nieobecnych. Ich imiona, szeptane nad uchem przez wiatr, na zawsze zapamiętane. Ich dotyk trzymany pod skórą. Ich zapachy...

Czasem jakby coś drgnie pod powieką, wciśnie się w pięść, spłynie wzdłuż kręgosłupa.
Czasem zatańczy na niebie i zanuci do ucha; zaśpiewa wśród liści. 
Czasem wplecie we włosy, wsiąknie w kołnierzyk bluzki, ukłuje w płucach.
Po prostu nie da o sobie zapomnieć; ta mała cząstka, tak denerwująca. 



- Naty ja.. Wiem, jak to wygląda. Ale to nie do końca tak, pozwól mi wytłumaczyć.
- Spróbuj.



I czasem próbuje wydostać się na wierzch, choć wydaje się, że jest dobrze ukryta na dnie serca. Mocno popękanego, pustego, porwanego na strzępy... Ale wciąż serca.




- Nie wiem, czy warto się pogrążać...
- Federico, nie mam czasu.



Oddech drżał w płucach gdy przechodził korytarzem, a na usta brutalnie wdzierało się jego imię. Kleiło się do języka, wypływało wraz z krwią wzdłuż brody z tych małych spękań na wargach. Parzyło, kuło, raniło... Bolało. Cholernie bolało.
Maxi ja kocham...





- Dobra, już mówię. - chwilą milczenia przerywa, tak słoną i gorzką zarazem - Miałem ostatnio problemy. Duże. Musiałem sobie z nimi poradzić i uznałem, że nie będę wtedy dobrym przyjacielem, rozumiesz?
- Nie.



Jedynie rankiem nie chciał jej nienawidzić.
Jedynie w południe loczki czarne były tak pociągające... Jak jej oczy, co nad zmysłami panowały i uczuciami.
Jedynie wieczorami miękkość jej warg przejmowała umysł, jak narkotyk, tak uzależniająca.
A nocą? Nocą już tylko oddychał nierówno czekając, aż śmierć się nim zainteresuje. I albo zmyje go z nieudanego obrazu świata, albo zabierze serce, co ciążyło w piersi jakby wypełnione było ołowiem.

Czasem czują coś, co w piersi mocno bije. Tam, po lewej stronie. I zastanawiają się co to jest, skoro serc oboje nie mają, tylko dwie bryłki lodu. I dlaczego tak reaguje na to spojrzenie tych tęczówek, co przecież takie obce są. A raczej powinny być.

Czasem oddech przyspiesza. Dlaczego? Przecież nie oddychają. Nie żyją? 
Bez dusz, których nie mają, bo uleciały gdzieś pod niebo, by na błękicie szlachetnym koślawe tańce odbijać i malować złotymi kredkami gwiazdy, gdy księżyc zawiśnie nad głowami. 

Zostały więc, dwie naiwne marionetki, które kroki niepewne stawiają na niestabilnym podłożu. I idą tak, markotnie, z zamarzniętymi fragmentami serca - co przecież nie biło - i bez dusz - co należą teraz do aniołów.



- Chciałem po prostu... Ja... Zakochałem się.
- To chyba dobrze?



Tajemnice, które trzymają sekrety, niszczą więzi, nad głową fruwają. Rujnują życia i dusze tną, nożem ostrym, co do złudzenia przypomina nienawiść w jego oczach.
Jesteś słońcem
Ukradłeś je z nieba i zgasiłeś, rozmazałeś. Teraz wielka ciemna plama unosi się w tym miejscu i pustką zionie, jak łzami duszonymi wewnątrz. Gdzieś pod tęczówką ukrytych. A ona ciągle czeka, aż znów zapłoniesz i bólem żyje; ZAPAL
Jesteś tęczą
Co po deszczu powinna przyjść. Jednak nie pojawiasz się. Dlaczego? Niebo odbarwiłeś, z błękitów odarłeś i tak po prostu zniknąłeś, jakbyś nigdy nie istniał. Zabrałeś zieleń liści i przezroczystość wód, tak pięknych. Jednak ile można trwać wśród bezbarwności? POMALUJ
Jesteś morzem
Co pieni się, stopy oblewa. Ukojenie daje, nie parzy. Tak chłodne w słońcu, którego już nie ma. Teraz sztormem wzburzone wiecznym. Przychodzi dreszczami i płaczem histerycznym, ma odcień ciemnego brązu. WYSUSZ
Jesteś wiatrem
Myśli unosisz i sekrety. Znasz tajemnic więcej niż oni. A mimo to tak bezczelnie wykorzystujesz i zdradziecko plączesz włosy. Porywasz kapelusz, a nawet parasolkę, gdy deszcz już przyniesiesz. A czasem złośliwie syczysz do ucha... SZEPTAJ
Jesteś różą
Piękną, czerwoną. Kipisz majestatem, masz więcej gracji niż inni. A jednak kujesz kolcem, krew wysysasz z palca. WYLECZ
Jesteś snem
Który nocami ją nawiedza. Widzi twoją twarz ukochaną, chce jej dotknąć, jednak nie może. Powiedz, czy istniejesz? Czy jesteś prawdziwy? Bo chyba przestała już w to wierzyć, a nadzieja... Nadziei już w niej nie ma. BĄDŹ



- Nie, Natalia. Nie zrozumiałaś. Ja... Zakochałem się w tobie.
Tak, teraz mogłaby umrzeć.



Jesteś wspomnieniem.
Jesteś kłamczuchą.
Jesteś obietnicą.
Jesteś smutkiem, szczęściem, zmęczeniem, niechęcią.
Jesteś duchem.
Jesteś aniołem i diabłem.
Jesteś powietrzem, gwiazdą, księżycem.
Jesteś uśmiechem.
Jesteś głosem.
Jesteś pasją.
Jesteś wygą, wroną, jędzą, paskudą.
Jesteś zmysłem.
Jesteś narkotykiem.
Jesteś sercem.

Moje życie ma teraz twoje imię.


- Fede...
- Wiem co chcesz powiedzieć i uwierz, że nie chcę tego słuchać. Jestem głupi. Myślałem, że jak się od ciebie odsunę to jakoś tak... Przejdzie. Ale było tylko gorzej.
- Fede...
- Tak, rozumiem. Wiem, że nie będziemy razem. Wiem, że wszystko się skomplikowało. Tylko... Zrozum, nie chcę być daleko od ciebie.





Nagle budzili się z krzykiem, jakimiś koszmarami wyrwani. To te pustki w oczach, samotność zakopana pod stertą niepotrzebnych myśli. To ona tak gnębi i spędza sen z powiek. A miłość, w odcieniu błyszczącego brązu, miała już nigdy nie przynieść ukojenia.
Nie mogę cię kochać.


- Fede, ja...
- Nieważne, zapomnij. 



Powiedz, jak wygląda życie?
Dłoń tak zniekształciła, że już nigdy do żadnej innej pasować nie będzie. Tylko do jej. Bo skórę ma łagodną, miękką. Szczupłymi palcami delikatnie muska, jakby motyl skrzydłem się otarł lub wiatr, co chłodnym powiewem na ciele osiada. Cerę ma karmelową, może trochę zbyt jasną jak na ten prawdziwy karmel, ale i tak słodką. 
Gdy śpiewa wszystkie słowiki nasłuchują, próbują naśladować. Ale nie potrafią. Dlaczego? Bo jest wyjątkowa, wspaniała, cudowna i niepowtarzalna. I idealna.
Gdy mówi wiatr wieje mocniej. Dlaczego? By unieść tą słodkawą woń waniliowych perfum i pomarańczy - tak pachną jej wargi.
Gdy tańczy przyciąga spojrzenia. Dlaczego? Bo nie ma innego tak smukłego ciała, które energię i szczęście podkrada pasją.
Jednym spojrzeniem wysusza deszcz, jednym słowem kwiaty budzi.
Gdy się śmieje... Poprawka. Ona nigdy się nie śmieje. Już nie.
Jestem potworem, bo zabrałem aniołowi skrzydła.
Jestem potworem, bo zamknąłem uśmiech tęczy w moich dłoniach.
Jestem potworem, bo rozbiłem szczerość łabędzia.
Ale nadal ma piękno kwiatów.


- Nie chcę zapomnieć.
- Nie chcę komplikować, aniołku śmierci.
- Skąd ty...
- Maxi mi powiedział. 



Jesteś cieniem.
Jesteś światłem.
Jesteś motylem.
Jesteś słowikiem.
Jesteś duszą.
Jesteś melodią.
Jesteś nadzieją.
Jesteś bezpieczeństwem.

Jesteś tylko przyjacielem.


- Ta cała sytuacja... To wszystko... Nie rozumiem tego.
- Ale ja tak. Wiesz co myślę? Że ty go chyba kochasz.



Dlaczego w twoich ustach brzmi to tak szczerze, Fede?
Dlaczego, Natka, nie zaprzeczasz?


- Wątpię.
- Chyba tak trochę go kochasz i nie chcesz być daleko od niego.
- Nienawidzę go. Nienawidzimy się oboje.
- Dobrze wiesz, że jest inaczej. On też to wie. Tylko boicie się przyznać i to wasz problem. Boicie się siebie. Boicie się kochać.



Miłość jest destrukcyjna. Wszystko po kolei zabiera. Chcesz nas zabić?
Nie miłości się boi, a rozerwanych więzi i potłuczonych serc.
Powiedz mi, czy możesz usłyszeć ciszę?
Powiedz mi, czy możesz zobaczyć ciemność?
Powiedz mi, czy możesz naprawić to, co zniszczone?
Powiedz mi, czy czujesz bicie mojego serca?
Powiedz mi, jak zabić nienawiść, skoro ona nie boi się umrzeć?


- Dlaczego to robisz?
- Widzę, że jesteś smutna nawet gdy się uśmiechasz, nawet gdy się śmiejesz. Widzę to w twoich oczach, tą tęsknotę i nienawiść do samej siebie. Świat cię przytłacza, często płaczesz. Ale nie chcę już, byś cierpiała. - spogląda na niego, na zaciętą, ale uśmiechniętą twarz, Zranioną... - Widzisz, jeśli chcesz.. Mogę być takim twoim lekiem na ból. Co ty na to?

Jak pięknie tańczą jej loki, gdy wolno kiwa głową.


Tęskniła. Może dlatego nie odeszła, gdy przyszedł i zaczął tłumaczyć.
A on? Kochał tak mocno, że serce połykało słowa, wpychało je z powrotem do gardła. Wplątywało się w umysł i mówiło własnym głosem.

A więc kochasz?
To jest nas dwóch, Fede.


Do you want me on your mind
Or do you want me, to go on?
I might be yours as yours as I can say;
Be gone, be far away.

Roses on parade
They follow you around.
Upon your shore,
As sure as I can say.
Be gone, be far away.

Like fuel to fire...

To the town we'll go,
Into your hideaway,
Where the towers grow.
Be gone, be far away.
Sing quietly,
All alone.

Eyes want to cry
And do, they undo?
Upon your shore,
As sure as I can say.
Be gone, be far away.

Oh, what a day to choose;
Torn by our words,
All that is safe, to you

Is like fuel to fire...

To the town we'll go,
Into your hideaway,
Where the towers grow.
Gone to be, far away.
Never do we know,
Never do they give away;
Where the towers grow.
Only you will lead us there.
Sing quietly,
All alone...
Sing quietly,
All alone...


***
^Agnes Obel "Smoke And Mirrors"
^Agnes Obel "Fuel to Fire"

Zawaliłam? Tak. Krótko? Tak. Nielogicznie? Tak. Bezsensownie? Tak.
Długo wyczekiwany rozdział (tylko przeze mnie, ale co tam) a nie dość, że niezrozumiały, to jeszcze wszystko obraca się wokół jednej rozmowy. Brawo, po prostu cudownie -,-
Co poradzić... Niektórzy talent mają (czyt. Acia, Dominika, Edyta na przykład), a inni nie (czyt. Ana J.). Takie jest życie, trudno -,-
Ostatnio mało mam ochotę na cokolwiek :'(
Ciężki żywot małego człowieczka, eh -,-
Bardzo zachęcam do przesłuchania piosenek, które macie wyżej. Agnes Obel jest naprawdę cudowna, teksty są piękne, a głos ma niebiański. 

Następny rozdział... Nie mam pojęcia kiedy. Postaram się tam wepchnąć Bufoniastego i jego czapki. 
Pozdrawiam, całuję i mocnoooo ściskam! :*
Ana Julia


8 komentarzy:

  1. No, czyli tu też muszę "zająć sobie miejsce". Postaram się wrócić, naprawdę. ♥
    (Okej - zajmowanie miejsc nie jest czymś fajnym, ale... nie robię tego za każdym razem, wiec mam prawo... Prawda? Kocham.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę zacząć pisać tę wypowiedź. Wspominałam kiedyś, że jestem niesamowicie leniwa? Mam więc nadzieję, że nie zawiedzie cię długość mojego komentarza. nie będzie ona zaskakująca; chyba, że w negatywnym sensie.
      Tak bardzo podoba mi się twój styl pisania. Pewnie już o tym wiesz, ale po prostu musiałam to uwzględnić. Rozdziały wychodzą ci tak wspaniale. Zadziwia mnie ich płynność, lekkość. Wszystko jest dopracowane do perfekcji. Napisane tak pięknym językiem, że ciężko jest to opisać.
      Będę szczerze - nie przepadam za Fedaty. Jako para, bo jako przyjaciele są cudowni. Jakoś nie pasują mi do siebie, choć obie te postacie uwielbiam. A Naxi? To połączenie, które już na początku skradło moje serce, więc tym bardziej, w tej "bitwie" zwycięża Maxi. Jeny, przypomniał mi się Ludwik. A, nie wszyscy go znają. Te osoby powinny się cieszyć. Mam traumę. Ale teraz nie o tym - twoje opowiadanie jest niesamowite. Mogłabym teraz napisać kilka różnych przymiotników, określających twoją wartość, ale to jest chyba bezcelowe. (Dobra - nie chce mi się, ale pisałam już, że jestem leniem.) Uwielbiam cię.

      Usuń
    2. Chyba zacznę odpowiadać na te komentarze, bo za bardzo mi słodzicie :*
      Hmmm... Naxi jest taki moim serduszkiem, dlatego to do nich dążymy, ale... Moje rozwijanie akcji... Jezu, w porównaniu z tym tempo, w którym Facu dobiera się do Alby jest szybsze niż światło xp
      Ludwik? Wciąż twierdzę, że to nie prawda xdd Ludzie wszystko potrafią wymyślić. Jakby Diego nie był z Clarą to jego swetry i zbyt krótkie spodnie też trafiły by pod obiektyw, mówię Ci!!! Zaraz się okaże, że Lazania rzucił Tinkę dla Ludwika -,- W sumie mógłby mu pożyczyć trochę włosów... Ale im i tak nic już nie pomoże xp
      Co tam... Dziękuję Ci strasznie, taka kochana jesteś :* Wiesz, ja też lenię się ciągle xd Tylko siedzieć i Naxi zdjęcia przeglądać, mmm :3 Powieszę sobie ich na ścianie... Tacy piękni <3
      Dziękuję Ci jeszcze raz :*

      PS.: Musiałam dzisiaj zmywać -,- LUDWIKIEM!!! Moja mama nie ma serca, chlip :'(

      Usuń
  2. Witaj, kochany człowieku.

    Jakie krótko? Wcale nie tak krótko, a nawet jeśli - to nie przeszkadza. Liczy się jak ktoś pisze, a nie ile słów można naliczyć. Nielogicznie? Też coś. Jeśli przez nielogicznie rozumiesz "bardzo uczuciowo", a tym samym pięknie, to wtedy tak. Wtedy się zgodzę. Skąd w tak utalentowanych ludziach, jak Ty, bierze się tyle zwątpienia w swoje możliwości? Skąd? A dodam, że są to wątpliwości zupełnie bezpodstawne. Jak zawsze. Blogów o tematyce violettowej jest cała masa, więcej nawet niż można byłoby przypuszczać, a jednak tych naprawdę wartościowych jest niewiele. Choć gdy przyjdzie wszystko czytać i skomentować wydaje się, że jest ich znacznie więcej niż w rzeczywistości. Dlatego jakiś czas temu, gdy już zdecydowałam się całkiem poważnie powrócić na blogger, oo któreś tam, dłuższej, przerwie - postanowiłam coś ważnego, czego zamierzam się trzymać. A mianowicie postanowiłam się skupić na mniejszej liczbie blogów, tych moim skromnym zdaniem - najbardziej wartościowych, najpiękniejszych, z których zrezygnować bym nie umiała . A że lista jest teraz krótsza, mogę się na nich bardziej skupić - czytać wszystko, starać się wszystko skomentować; być aktywniejszą czytelniczką. I jak już może się domyśliłaś - Twój blog jak najbardziej się na tej liście snalazł. Wiem, że właściwie nigdy nie komentowałam, za co mi cholernie wstyd. Ale obiecuję poprawę. Od dziś. Dlatego właśnie tu dziś jestem. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz, moje lenistwo, to, że nie umiałam znaleźć czasu dla Twojego cudownego bloga. A przecież powinnam. Wybaczysz? ;c
    Przechodząc - w końcu! Brawa dla mnie - do Twojego cudownego rozdziału... Trudno jest wyrazić w słowach to, jaki właściwie był ten rozdział. Bo był - na pewno przepiękny, wyjątkowy, niepowtarzalny, etc. - wręcz poezją. Cały jest napisany tak niezwykle i uczuciowo, że przypomina mi bardziej jakiś - niewątpliwie prześliczny, mimo, że pełny bólu - wiersz, a nie któryś tam rozdział. To niebywałe. <3
    Federico i Natalka są tacy uroczy. Pomimo wszystko. Tacy kochani. Trudno było mi się oderwać od tej publikacji nawet, gdy już doszłam do końca. Najchętniej utonęłabym w jej lekturze raz jeszcze, ale obowiązki wzywają. Na pewno jednak tutaj wrócę. I to nie raz. I to nie tylko konkretnie do tego rozdziału, ale ogólnie do tego bloga. I zawsze będę robiła to z nieskrywaną radością, bo czytanie Twoich dzieł jest czystą przyjemnością, naprawdę. A takiego talentu jak Twój można tylko pozazdrościć. Ja na pewno zazdroszczę, choć to nieładnie z mojej strony, ale co arobić.
    A, bo chyba ostatnim razem zapomniałam, aczkolwiek nie mam pewności - skleroza nie boli - masz przepiękny szablon! <3
    Dobra, ja już uciekam. Wrócę, mam nadzieję, niebawem. Tymczasem trzymaj się tam ciepło i pisz nam jak najwięcej. Weny, weny i weny. I czasu na pisanie.
    Ściskam, Tyśka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ty tutaj kochana robisz? Tracisz na mnie swój cenny czas?
      Jejku, nie spodziewałam się *.*
      Fajnie, że ktoś naprawdę to czyta, choć nie ma tu nic wartościowego. Nie umiem pisać, ot co -,- Bywa, ciężkie życie małego człowieczka :') Dziękuję Ci bardzo za tyle pięknych epitetów, jesteś cudowna.
      A szablon? Niestety nie robiłam sama -,- Nie umiem, chlip :'( Właśnie Aciurzyn coś tam dla mnie szykuje ^^
      Pozdrawiam mocno :*

      Usuń
  3. Nie zajmuję sobie miejsca. Informuję tylko, że jestem, czytam i zamierzam tu wrócić. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć, Aniu, Miśku <3
    W końcu wracam, tak jak kiedyś obiecałam - czekasz jeszcze w ogóle? XD W każdym razie... Pamiętasz, co powiedziałam? Że przeczytam całe opowiadanie... prawda, trochę mi zeszło, przez ten cały natłok zajęć, ale... Zrobiłam to. I jestem dumna. I cholernie zadowolona - bo... Oczarowałaś mnie po prostu. Zakochałam się w tym opowiadaniu, uwierzysz? Powinnaś. Ja nie rzucam słów, ot tak. Kiedy coś już mówię (w tym przypadku: piszę), to prosto z serca, szczerze.

    I... wow. Cała ta historia, każdy wątek - to wszystko ma w sobie magię. A największą - oczywiście, główny: Nasze przepiękneoszołamiającealeczasemtakbolesnetonicwciążnajlepsze NAXI *p* Wykreowałaś wspaniałe postaci, wymyśliłaś i świetnie poprowadziłaś cudowną fabułę, zawarłaś tyle emocji... Bardzo podoba mi się pomysł z czatem - wiesz, zakochali się w Internecie, a w rzeczywistości - nienawidzili się, darzyli niechęcią? I to jest takie... Bo zaczęli się do siebie przekonywać. Bo tak naprawdę - kochają się. I dobrze o tym wiedzą, tylko nie chcą - uwierzyć.
    Kolejnym wątkiem, uwielbianym przeze mnie jest cała historia Natalki, jej przeszłość. Ta sprawa z jej matką... Intrygująca. Co nie znaczy, że taka, która przynosi radość - raczej smutek, współczucie, złość?... Gdybym mogła to bym złapała ją za fraki i potarmosiła... Jak to tak? Nie chcieć Natalki? Tej cudownej dziewczyny - tak silnej, wspaniałej... Nie pojmuję ;o Dalej... Część związana z Federico, Leonem... naprawdę mnie, ekhm, zdenerwowali. Doprowadzili ją do ruiny, a dlaczego? Jeden zauważył, że się w niej zakochuje, a drugi - po prostu znalazł inną. Podłe to. Podłe i złe. Przez to moja Natalka ma depresja, wciąż płacze - a ja robię to razem z Nią. Ale z drugiej strony - wtedy by nie poznała tak blisko naszego Bufona, co? Więc, jakiś plus jest.
    I... co do ostatniego rozdziału - jestem wniebowzięta. Niby kręci się wokół jednej rozmowy, ale - co z tego. Kiedy tak pięknie, niepowtarzalnie... I dobrze, że Federico powiedział jej, co naprawdę widzi. Może w końcu dziewczyna przejrzy na oczy - Bufon czeka. A jak On znowu coś zawali... to jego też zatłukę ;D
    Wiem, że to takie ogólne - ale nie bardzo wiem, jak inaczej ten komentarz poprowadzić, więc... Od teraz pod każdym rozdziałem będę wracać z takim wiesz... porządnym <3
    No więc - jestem Z A C H W Y C O N A.
    I będę. Tak długo jak to opowiadanie trwa, jak piszesz - więc pisz. Czekam na kolejny.
    Kocham Cię bardzooooooo,
    Edyta <333
    PS: Nie umiem pisać komentarzy, ugh.
    PS2: Ale Cię kocham, pamiętaj *.*
    PS3: Za niedługo, może jutro, dostaniesz jeszcze komentarzyk do 'Cztrenastego'
    PS4: Adios! ;'D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy