piątek, 12 lutego 2016

Killer.




      Witajcie, Aniołki (o ile jakieś jeszcze tu są) ♥

      Dobra, może na początku powiem, dlaczego killer. Otóż postanowiłam zabić tą historię. Pozostawić ją w martwym punkcie czyli dokładnie tam, gdzie skończyłam.
      Powód jest chyba oczywisty - jeśli ktoś nie umie pisać, po prostu nie powinien. I bez względu na to, jakie miłe rzeczy mi mówicie, nie uważam, żeby cokolwiek z tego było napisane dobrze. Kiedy czytam od początku tą historię, to po prostu załamuję ręce. Ale może zostawmy to, bo to tylko jedna z wielu przyczyn. Kolejną jest brak czasu. Niektórzy z Was pewnie wiedzą, jak to ciężko jest być w liceum zwłaszcza na rozszerzonej matmie, kiedy to dużo lekcji się opuściło i ma się cholernie dużo zaległości. I pewnie wiecie też, jak to jest siedzieć do nocy nad książkami, kiedy rano trzeba wstać oraz że jedyne na co ma się ochotę po powrocie do domu, to drzemka. Nie mówiąc już o ewentualnych spotkaniach ze znajomymi, zajęciach dodatkowych, pracach w domu... No nie powiem, sporo tego jest. A jeśli nawet na czytanie nie mam czasu, to już jest naprawdę źle.
      Zostawmy resztę, bo bez sensu przybliżać Wam bardziej problem. Myślę, że wyjaśniłam wystarczająco. Mogłabym jeszcze brak weny dorzucić, ale to chyba oczywiste - bez inspiracji i talentu mało co można zrobić.
      Także pozostaje jedno pytanie. Co dalej?
      Sama jeszcze nie wiem. Poprzysięgłam sobie, że dokończę tą historię, ale czy w ogóle warto? Momentami mam ochotę usunąć ją całkowicie, by nikt nigdy więcej nie musiał patrzeć na tą żenadę. Jednak chcę sobie zostawić jakąś pamiątkę w postaci Waszych komentarzy, które potrafiły naprawić nawet najbardziej paskudny dzień ♥
      Czy wrócę? Tego też nie wiem. Jeśli już to z kompletnie inną historią, tudzież bohaterami. Tej raczej nie dokończę. Wiecie, ona wciąż gdzieś jest. Gdzieś w mojej głowie przysypana wartościami bezwzględnymi i sporą ilością zabytków średniowiecza (Bogurodzica i takie tam, sporo ważący materiał). Mam wszystko po kolei poukładane, kto, gdzie, kiedy i z kim. Wiem dokładnie, jak by się skończyła. Jednak kilka czynników nie pozwala mi podzielić się nią z Wami, choć naprawdę mocno chciałabym Wam ją dać. Mi jest ona niepotrzebna tak szczerze mówiąc, ale po prostu nie umiem. Nie umiem opowiedzieć jej w sposób, w jaki powinna być opowiedziana. To nie ten punkt widzenia, zła droga. Dlatego zostawię wszystko tak, jak jest. Niech sobie będzie taka krzywa i brzydka do tego momentu, tego już nie da się naprawić. Ważne, że nie zepsuję jej bardziej.
       Moją małą propozycją niech będzie coś w rodzaju epilogu. Jeśli ktoś chciałby przeczytać coś takiego i dowiedzieć się, jakimi drogami zamierzałam poprowadzić naszych lamusów, to dajcie znać, postaram się stworzyć coś ładnego. A jeśli nie, to niech zostanie tak, jak było.
      Jeżeli chodzi o "Can you hear.." to tam ciągle będę obecna. Rzadko bo rzadko, ale będę. Potrzebuję od czasu do czasu wyrzucić z siebie nadmiar słów i właśnie dlatego zostawię sobie odskocznię. Tylko nie oczekujcie niczego specjalnego, piszę jak pisałam, może nawet trochę gorzej...
      Bardzo chciałabym wam wszystkim podziękować. Nie będę tu wymieniać każdego z imienia, bo do jutra pisałabym tego posta. Myślę, że osoby które w szczególny sposób mi pomogły będą wiedziały, że to im dziękuję najmocniej ♥ Oddaję Wam moje serduszko, serio. Ale dziękuję też pozostałym, bo każdy z Was odznaczył się, mniej lub bardziej, w tej historii i za to będę Wam wdzięczna bardzo długo.
      To jak? Żegnamy się? Ehh, ciężko przechodzi mi to przez palce, ale wiem, że inaczej nie mogę, wybaczcie.

Kocham Was moooocno ♥♥♥
Życzę miłej nocy!
Ania :3


PS.: W razie jakichkolwiek pytań, potrzeby skontaktowania się wciąż jestem obecna tu: ask. Pytajcie śmiało, na pewno odpowiem :)

Obserwatorzy