"Najlepszym lekarstwem na miłość jest nowa miłość."
Ciągle się zakochiwał. Nieco boleśniejsze rozstania leczył nowymi dziewczynami. Tylko czy o to w tym wszystkim chodziło? Czy właśnie to miało być upragnioną miłością? Czy tak należało "leczyć" zauroczenia?
Chciał kochać, bardzo. Wciąż czekał, aż znajdzie tą, która pomoże mu wyjść z tunelu. Będzie jego słońcem, rozświetli wszystkie mroczne dni. Będzie wschodzić zza chmur dając mu kolejne powody do życia. Tymczasem ona nie nadchodziła.
A jego cierpliwość była u kresu.
Aż w końcu stracił wiarę.
"Jeżeli potraficie kochać, każdy wasz dzień będzie pełen radości."
Od dawna nie czuła radości. Każda myśl kończyła się smutną czarną puentą. Codziennie napawała się samotnością do tego stopnia, że nie potrafiła już żyć wśród ludzi. Czuła ogromną pustkę, jakby ktoś odebrał jej wszystko, co miała. W pewnym sensie tak było.
Straciła tak wiele. W ciągu swojego jakże krótkiego życia zdążyła umrzeć tyle razy - strata Leona, strata Federico, brak matki... Na co dzień umierała. Cierpiała, bardzo. Drobne odłamki szkła raniły strzępki duszy.
Tylko dlaczego? Gdzie leżał powód tej całej męki? Często się zastanawiała. I ani razu nie przeszło jej przez myśl, że po prostu potrzebuje miłości.
"Dziś czuję się jak pusty dzban. Kto mnie napełni swoim pragnieniem?"
Pustka. Nie był samotny, cierpiący czy nad wyraz nieszczęśliwy. Po prostu zewsząd otaczała go pustka. Był pusty? Nie, nie. Wypełniony pustką. To co innego. I każdego dnia czekał, aż ktoś tą jego pustkę zabierze. Wypełni uczuciem, miłością.
Ale cóż. Czekał... Czekał... Czekał...
I... nic.
"Czerp z życia wszystko to, co wpada do rąk i staraj się niczego nie upuścić, bo sięgając po to co spadło możesz upuścić wszystko inne."
Tak, tak właśnie całe jej życie zamieniło się w koszmar. Zaczęło się pewnego pięknego popołudnia... Leon. Reszta nie jest ważna. Jedno imię zabijające wszystko. Przez kogo? Ludmiła. Ten feralny dzień, kiedy ją poznali... Kiedy zostali parą... Kiedy nastawiała go przeciwko Natalii... Widziała to, ale postanowiła przeczekać. A on... Zaczął się wymykać, uciekać przez palce, niepostrzeżenie. Aż zniknął. I wszystko runęło.
Oddała go.
Bez walki.
Matka. Chciała prawdy, otrzymała same kłamstwa. O prowizorycznej matczynej miłości. I musiała żyć kłamstwami, aż ojciec w końcu wyznał ziarnko prawdy, zupełnie przypadkiem. Wykorzystała okazję. Wyłapała.
"Widzisz... Nie chcę byś znała prawdę. Penelope... Nie była złą kobietą. Po prostu była tak młoda. Niechciana ciąża..."
Więcej nie musiała wiedzieć. Nie chciała jej znać.
Federico. Przyszedł, zabawił, zostawił. Koniec, kropka.
Wypuściła jedno, spadło wszystko inne.
"Miłość ma to do siebie, że przynosi zaskakujące myśli, szczególnie wtedy, gdy się ich nie spodziewamy."
Pisali ze sobą.
Wciąż, ciągle, znowu...
Dwa tygodnie.
Dwa tygodnie.
Albo trzy?
Miesiąc?
Miesiąc?
Kilka dni. Stracili rachubę. No bo po co liczyć czas?
Nieuchwytne chwile, tak dużo znaczące. Tak cudowne. Na nowo budziły do życia.
Nieuchwytne chwile, tak dużo znaczące. Tak cudowne. Na nowo budziły do życia.
Była chora, cierpiała. Z każdym dniem coraz bardziej. Umierała.
Był lekarstwem.
Był lekarstwem.
Bardzo bolesne rany, nie da się ich uleczyć, ale pozwalał zapomnieć. Nie myślała o bólu, cierpieniu, śmierci... Odpływała.
A pewnego dnia zaczęła się zastanawiać. Od kiedy nie wylewa litrów łez? Od kiedy śpi choć te kilka godzin dłużej? Od kiedy budzi się bez ciemnych strug na policzkach? Od kiedy widzi w czymkolwiek jakiś sens? Od kiedy cokolwiek ma znaczenie?
Odkąd go poznała.
I - chociaż nie chciała - czuła się dziwnie mówiąc o nim. Na dawno zastygłych w smutku wargach pojawiał się delikatny uśmiech, ledwo widoczny, blady. W oczach... bezdennej krainie rozpaczy... Ciemne chmury ustępowały, na nowo wchodziło słońce.
Nie wiedziała co się dzieje. Rozumiał ją jak nikt inny, a to tylko internetowa znajomość, stopniowo przeradzająca się w coś więcej. Niepostrzeżenie. Niezauważalnie.
Aż poznała go, dowiedziała się kim jest. Federico.
I wszystko się... popsuło. Coś pękło, upadło.
Był tym, który odszedł. Zniszczył jej świat.
A teraz... powrócił. A ona - skłamała. I nie wiedział, że to ona.
I - chociaż nie chciała - czuła się dziwnie mówiąc o nim. Na dawno zastygłych w smutku wargach pojawiał się delikatny uśmiech, ledwo widoczny, blady. W oczach... bezdennej krainie rozpaczy... Ciemne chmury ustępowały, na nowo wchodziło słońce.
Nie wiedziała co się dzieje. Rozumiał ją jak nikt inny, a to tylko internetowa znajomość, stopniowo przeradzająca się w coś więcej. Niepostrzeżenie. Niezauważalnie.
Aż poznała go, dowiedziała się kim jest. Federico.
I wszystko się... popsuło. Coś pękło, upadło.
Był tym, który odszedł. Zniszczył jej świat.
A teraz... powrócił. A ona - skłamała. I nie wiedział, że to ona.
Tylko coś w tej układance nie pasowało. Mały element... Źle dopasowany.
Bo znała dobrze Federico. Tego prawdziwego, uczuciowego.
A chłopaka z internetu... Nie.
Bo znała dobrze Federico. Tego prawdziwego, uczuciowego.
A chłopaka z internetu... Nie.
"Miłość rozdaje proste słowa tam, gdzie są potrzebne i pozwala czarować z nich piękne zdania."
Minuty, godziny, dni, tygodnie... Wszystko się zlało.
Stworzyło całość.
Stworzyło całość.
A on ciągle w to brnął.
Choć czuł strach. Niepokój. No bo jak można pokochać kogoś, kogo sięnie zna?
Znał ją. Nie patrzył oczami, ale sercem.
Choć czuł strach. Niepokój. No bo jak można pokochać kogoś, kogo się
Był jakby... Chory? Zagubiony, tak. I pusty.
Ale czy na pewno?
Chwileczkę.
Pusty... Nie. Nie sądził, że kiedyś znowu poczuje coś takiego.
Jego dzban pomału się napełniał.
Pustka ustępowała.
Znajdował przyjemność w prostych czynnościach, tak jak kiedyś. Muzyka -tylko muzyka - radość, pasja, piękne hobby. Przyjaciele - tylko przyjaciele - tyle szczęścia. Anioły.
Pomagała. Stopniowo napełniała go, wszystkie wartości powróciły. Znów się uśmiechał, powrócił jego dawny blask. Znalazł drogę w labiryncie, w który wkroczył tak dawno temu. Wydostał się z sieci.
Odnalazł siebie.
I już wiedział, kim tak naprawdę jest, a właściwie dowiadywał się każdego dnia. Chłopak, któregomyślał, że znał... Dopiero teraz odkrył prawdę o sobie. A to wszystko dzięki niej...
A w podzięce skłamał.
Oszukał anioła, którym była. I czuł się winny.
Może ona też nie mówiła prawdy?
- Nie widzą anioła żyjącego w twoim sercu. - czerwony płatek pięknej róży tańczył na wietrze unosząc cichy szept. Odrywał je kolejno zatracając się w myślach. Widział ją. Wyobraźnią widział jak delikatny kwiat muska jej gładką skórę. Słyszał perlisty śmiech.
Tylko dlaczego? Dlaczego?
Dlaczego zakochał się w kimś, kogo nie znał?
Dlaczego czuł się tak cholernie samotny?
Dlaczego stał na balkonie odrywając płatki róż?
Czuł się jak małe dziecko, bawiące się w starą zabawę "kocha, nie kocha".
A wynik był oczywisty.
Kochał. Nie kochał?
Kochał...
A może jeszcze nie?
Zakreślił stopą delikatny łuk. Zakręcił się, uniósł ręce...
Kochał ją.
Ostatnie kroki.
Chwytał powietrze wielkimi haustami, wdychał wolność, niewinność, ciepło. Poranek był tak lekki. Czuł jak odpływał, zatracał się w pasji.
Ale wszystko co wspaniałe musi się skończyć.
Ostatni podskok,
Ostatni piruet.
Otworzył oczy.
Znowu tylko balkon.
No, to to by było na tyle. Dziwne.. Taka nudna osóbka, a "krótkie przedstawienie" jest raczej wypracowaniem. Cóż.. Zawsze się rozpisuję.
Jego dzban pomału się napełniał.
Pustka ustępowała.
Znajdował przyjemność w prostych czynnościach, tak jak kiedyś. Muzyka -
Pomagała. Stopniowo napełniała go, wszystkie wartości powróciły. Znów się uśmiechał, powrócił jego dawny blask. Znalazł drogę w labiryncie, w który wkroczył tak dawno temu. Wydostał się z sieci.
Odnalazł siebie.
I już wiedział, kim tak naprawdę jest, a właściwie dowiadywał się każdego dnia. Chłopak, którego
A w podzięce skłamał.
Oszukał anioła, którym była. I czuł się winny.
- Nie widzą anioła żyjącego w twoim sercu. - czerwony płatek pięknej róży tańczył na wietrze unosząc cichy szept. Odrywał je kolejno zatracając się w myślach. Widział ją. Wyobraźnią widział jak delikatny kwiat muska jej gładką skórę. Słyszał perlisty śmiech.
Tylko dlaczego? Dlaczego?
Dlaczego zakochał się w kimś, kogo nie znał?
Dlaczego czuł się tak cholernie samotny?
Dlaczego stał na balkonie odrywając płatki róż?
Czuł się jak małe dziecko, bawiące się w starą zabawę "kocha, nie kocha".
Kochał. Nie kochał?
Kochał...
"Jedność zmysłów w ogrodzie zapomnienia czasem więcej znaczy, niż morze słów..."
Przejechała kciukiem po ciepłych wargach.
Otworzyła zapłakane oczy.
Miarowy oddech.
Chłodny poranny wiatr musnął jej policzki. Zdjęła beżowe balerinki. Powolnym krokiem zeszła z tarasu. Trawa ugięła się pod ciężarem stóp. Rosa zmoczyła cerę. Stanęła na środku ogródka poprawiając sweterek spadający z nagich ramion. Odgarnęła włosy. Zatopiła oczy w niebie. Słońce walczyło próbując przebić gęstą warstwę chmur. Jakby pytało, czy może wzejść i zalać świat swoim blaskiem.
Pozwoliła.
Otworzyła zapłakane oczy.
Miarowy oddech.
Chłodny poranny wiatr musnął jej policzki. Zdjęła beżowe balerinki. Powolnym krokiem zeszła z tarasu. Trawa ugięła się pod ciężarem stóp. Rosa zmoczyła cerę. Stanęła na środku ogródka poprawiając sweterek spadający z nagich ramion. Odgarnęła włosy. Zatopiła oczy w niebie. Słońce walczyło próbując przebić gęstą warstwę chmur. Jakby pytało, czy może wzejść i zalać świat swoim blaskiem.
Pozwoliła.
Przymknęła powieki zakreślając nogą łuk. Jak niedawno, w sali tanecznej. Uniosła ręce w spokojnym piruecie. Rozpoczęła taniec.
"Strząśnij muśnięciem warg krople deszczu z kochanych powiek."
Upuścił łodygę na stos czerwonych płatków.
Jak krew.
Jak serce.
Krwawiące serce.
Jak serce.
Krwawiące serce.
Spojrzał w niebo. Ciemne tęczówki rozbłysnęły blaskiem wschodzącego słońca. Ale.. jakby coś je powstrzymywało. Nie mogło przebić mglistych obłoków.
Odkaszlnął.
Mrugnął nerwowo.
Nagła dawka energii przepłynęła przez jego ciało.Nie, nie energii. Jakby jakiejś...mocy? Chęci? Usłyszał melodię. Pierwszy raz taką. Jedyną, spokojną, cudowną.Odkaszlnął.
Mrugnął nerwowo.
Zakreślił stopą delikatny łuk. Zakręcił się, uniósł ręce...
"Jesteś drżeniem mego serca..."
Każdy ruch idealnie współgrający z jej ciałem. Muskała palcami powietrze, nabierała w płuca wolność. Czuła się tak lekka. Frunęła.
Kolejny raz poczuła, jak otwiera się klatka, opadają łańcuchy. Mogła tak wiele. Tyle emocji, tyle myśli.. Wszystko zlane w jedno. Pasję.
Taniec, a raczej przepiękny balet. Delikatny lot młodej hiszpanki. Loki podskakiwały, wargi wydawały bezgłośne dźwięki, oczy kryły w sobie ciepło i... ból. Niesłychany ból.
Bowiem nie ważne jak się starała,
Jak bardzo pragnęła się uwolnić.
Była tylko beznadziejną skrzywdzoną laleczką.
Wraz z tańcem nikła nadzieja.
Koniec pokazu.
Wróciła szara rzeczywistość.
Kolejny raz poczuła, jak otwiera się klatka, opadają łańcuchy. Mogła tak wiele. Tyle emocji, tyle myśli.. Wszystko zlane w jedno. Pasję.
Taniec, a raczej przepiękny balet. Delikatny lot młodej hiszpanki. Loki podskakiwały, wargi wydawały bezgłośne dźwięki, oczy kryły w sobie ciepło i... ból. Niesłychany ból.
Bowiem nie ważne jak się starała,
Jak bardzo pragnęła się uwolnić.
Była tylko beznadziejną skrzywdzoną laleczką.
Wraz z tańcem nikła nadzieja.
Koniec pokazu.
Wróciła szara rzeczywistość.
"Miłość oceanem marzeń przyobleczonym w ciszę prostych spojrzeń."
Idealne dźwięki jego ciała. Współgrające nuty.
Każdy drobiazg, mały detal dopracowany z niespotykaną lekkością. Taniec serca. Idealne ruchy. Kochał to. Kochał muzykę, kochał taniec.
Każdy drobiazg, mały detal dopracowany z niespotykaną lekkością. Taniec serca. Idealne ruchy. Kochał to. Kochał muzykę, kochał taniec.
Ostatnie kroki.
Chwytał powietrze wielkimi haustami, wdychał wolność, niewinność, ciepło. Poranek był tak lekki. Czuł jak odpływał, zatracał się w pasji.
Ale wszystko co wspaniałe musi się skończyć.
Ostatni podskok,
Ostatni piruet.
Otworzył oczy.
Znowu tylko balkon.
"Miłość
ma to do siebie, że pozwala nam wybierać pomiędzy tym, co zwykłe i niezwykłe,
zwyczajne i jedyne w swoim rodzaju stawiając z każdym wyborem coraz większe
wyzwania, które wystawiają uczucia na coraz większe próby... Sztuką jest z
każdej wyjść z podniesionym czołem. "
Powróciła do świata szytego ciemnymi nićmi. Znów poczuła ukłucie w piersi. Ogromny ból...
Westchnęła wdychając woń kwietnika. Mieszanka najprzeróżniejszych odmian kolorowych kwiatów. Czerwone, błękitne, fioletowe, żółte, różowe, pomarańczowe, białe...
A gdzie czarne? Jak najciemniejsza noc?
Jak jej dusza?
Przeszła kilka kroków po mokrej murawie. Nagle...
Czerwień, najgłębsza z czerwieni.
Stanęła.
Schyliła się.
Wzięła w rękę płatek róży przykładając go do miękkich warg.
Uśmiechnęła się.
Słońce wzeszło.
Westchnęła wdychając woń kwietnika. Mieszanka najprzeróżniejszych odmian kolorowych kwiatów. Czerwone, błękitne, fioletowe, żółte, różowe, pomarańczowe, białe...
Przeszła kilka kroków po mokrej murawie. Nagle...
Czerwień, najgłębsza z czerwieni.
Stanęła.
Schyliła się.
Wzięła w rękę płatek róży przykładając go do miękkich warg.
Uśmiechnęła się.
Słońce wzeszło.
***
Prezentuję ósemeczkę. Wiem: krótkie, raczej niskiej jakości, dziwnie pisane...
Jeden z najgorszych chapterów. Widzicie, próbowałam ukazać pewną głębię bohaterów. To, jak kochają muzykę, jak zatracają się w pasji. Jak boją się nowego uczucia, które rodzi się w nich. Czują lęk przed miłością, zwłaszcza, że nie znają tych, w których się zakochują.
Wiem, że nie udało mi się to :( Wybaczcie!
Jeden z najgorszych chapterów. Widzicie, próbowałam ukazać pewną głębię bohaterów. To, jak kochają muzykę, jak zatracają się w pasji. Jak boją się nowego uczucia, które rodzi się w nich. Czują lęk przed miłością, zwłaszcza, że nie znają tych, w których się zakochują.
Wiem, że nie udało mi się to :( Wybaczcie!
Widzicie ósemka rozgrywa się na przestrzeni kilku tygodni. Przez ten miesiąc, może trochę więcej wciąż pisali ze sobą, a uczucie tylko umocniło ich serca w miłości. Dlatego niestety taki krótki :( Przepraszam was bardzo!
A więc... Postanowiłam pod ósemką umieścić kilka informacji o sobie, ponieważ nikt nic o mnie nie wie :P Pytano mnie tyle razy o imię, więc teraz postanowiłam wam się pokrótce przedstawić :)
Mam na imię Anna. Toleruję wszelkie zdrobnienia: Ania, Anka, Anika (tak też niektórzy mówią) lub dłuższą wersję Anna Maria (to moje drugie imię..) Mam 14 lat, 28 czerwca kończę 15. Mieszkam sobie w Poznaniu.
Moim ulubionym przedmiotem jest matma (tak wiem, jestem głupia), ale uwielbiam też fizykę, zajęcia artystyczne, geografię i języki (między innymi polski). W ogóle lubię większość przedmiotów w szkole (nie mówię o nauczycielach).
Kocham czytać. Gdybym mogła czytałabym całe dnie. Ulubiony pisarz? Chyba John Ronald Reuel Tolkien, którego cudny cytat z mojej ukochanej trylogii może podziwiać obok. Lubię też bardzo Goethe'go.
Hmm.. Lubię biegać. Tak, taka moja pasja. Nie trenuję, ale od czasu do czasu idę sobie pobiegać. W sobotę mam taki mini maraton (5 700m ze znajomymi, zazwyczaj zajmuje mi ok. 28 minut) jak co miesiąc. Lubię też pływać i jeździć na rolkach.
Uwielbiam muzykę. Gram na gitarze, uczę się śpiewać i tańczę balet. Moje ulubione zespoły: Linkin Park i Evanescence. Mogą się często pojawiać na blogu!
Co tam jeszcze... Z natury jestem baaaardzo nieśmiała i nie lubię być w centrum uwagi. Wyobraźcie sobie, że stoicie na środku klasy, a dwadzieścia osiem par ślepiów się w was wpatruje. Straszne! Jestem raczej zamknięta w sobie, nie mówię o swoich problemach. Tylko przez pisanie i rysowanie mogę uwolnić siebie. Nie ukrywam, że bardzo utożsamiam się z charakterem Natalii (ale to tak nawiasem)...
Hmm.. Co jeszcze..
Kocham zwierzęta. Mam rybki i psiaka.
Uwielbiam pracować w ogrodzie. Kwiatki, ziemia, wietrzyk... Mmm. Sielanka.
Mam starszą siostrę, która obecnie leży w szpitalu lecząc nowotwór - jedna z przyczyn, dlaczego zaniedbałam bloga, ale chyba rozumiecie?
A więc... Postanowiłam pod ósemką umieścić kilka informacji o sobie, ponieważ nikt nic o mnie nie wie :P Pytano mnie tyle razy o imię, więc teraz postanowiłam wam się pokrótce przedstawić :)
Mam na imię Anna. Toleruję wszelkie zdrobnienia: Ania, Anka, Anika (tak też niektórzy mówią) lub dłuższą wersję Anna Maria (to moje drugie imię..) Mam 14 lat, 28 czerwca kończę 15. Mieszkam sobie w Poznaniu.
Moim ulubionym przedmiotem jest matma (tak wiem, jestem głupia), ale uwielbiam też fizykę, zajęcia artystyczne, geografię i języki (między innymi polski). W ogóle lubię większość przedmiotów w szkole (nie mówię o nauczycielach).
Kocham czytać. Gdybym mogła czytałabym całe dnie. Ulubiony pisarz? Chyba John Ronald Reuel Tolkien, którego cudny cytat z mojej ukochanej trylogii może podziwiać obok. Lubię też bardzo Goethe'go.
Hmm.. Lubię biegać. Tak, taka moja pasja. Nie trenuję, ale od czasu do czasu idę sobie pobiegać. W sobotę mam taki mini maraton (5 700m ze znajomymi, zazwyczaj zajmuje mi ok. 28 minut) jak co miesiąc. Lubię też pływać i jeździć na rolkach.
Uwielbiam muzykę. Gram na gitarze, uczę się śpiewać i tańczę balet. Moje ulubione zespoły: Linkin Park i Evanescence. Mogą się często pojawiać na blogu!
Co tam jeszcze... Z natury jestem baaaardzo nieśmiała i nie lubię być w centrum uwagi. Wyobraźcie sobie, że stoicie na środku klasy, a dwadzieścia osiem par ślepiów się w was wpatruje. Straszne! Jestem raczej zamknięta w sobie, nie mówię o swoich problemach. Tylko przez pisanie i rysowanie mogę uwolnić siebie. Nie ukrywam, że bardzo utożsamiam się z charakterem Natalii (ale to tak nawiasem)...
Hmm.. Co jeszcze..
Kocham zwierzęta. Mam rybki i psiaka.
Uwielbiam pracować w ogrodzie. Kwiatki, ziemia, wietrzyk... Mmm. Sielanka.
Mam starszą siostrę, która obecnie leży w szpitalu lecząc nowotwór - jedna z przyczyn, dlaczego zaniedbałam bloga, ale chyba rozumiecie?
No, to to by było na tyle. Dziwne.. Taka nudna osóbka, a "krótkie przedstawienie" jest raczej wypracowaniem. Cóż.. Zawsze się rozpisuję.
No nic.
To do następnego!
Ana Julia
PS.: Gif nawiązuje do wspólnego tańca :) Wybaczcie, że taki trochę "kontrowersyjny". To ze "Step-up".
To do następnego!
Ana Julia
PS.: Gif nawiązuje do wspólnego tańca :) Wybaczcie, że taki trochę "kontrowersyjny". To ze "Step-up".